- Kategorie bloga:
- Dolina Baryczy.0
- wlkp.0
- WrocLove.0
- z sakwami.4
- ŻD-WRO // WRO-ŻD.0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2014
Dystans całkowity: | 175.43 km (w terenie 33.00 km; 18.81%) |
Czas w ruchu: | 11:49 |
Średnia prędkość: | 14.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 36.08 km/h |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 58.48 km i 3h 56m |
Więcej statystyk |
Rzeczpospolita Ptasia
Sobota, 3 maja 2014 | dodano:05.05.2014 Kategoria z sakwami
- DST: 81.04km
- Teren: 33.00km
- Czas: 05:37
- VAVG 14.43km/h
- VMAX 27.38km/h
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po śniadaniu i kafie zwiedzanie i zachwyty.
Najpierw zahaczyliśmy o park z rzeźbami wynalazków cywilizacji (m.in. roweru) oraz różnych innych (np. strachów dróg polskich). A następnie prosto do Parku Narodowego "Ujście Warty" zachwycać się fauną i florą.
Pogoda nam dopisała, mimo chłodnego i mocnego wiatru. Było bardzo słonecznie, co dodało uroku widokom.
Zrobiliśmy pętlę: z Witnicy na południe czarnym szlakiem, później w prawo w "Żółtą Drogę", z której po lekkim zbłądzeniu skręciliśmy na Północny Wał Warty i nim dojechaliśmy do Kostrzyna. Tam przejechaliśmy na południową stronę Warty i drogą krajową 22 jechaliśmy aż do Słońska. Wiało nudą. Na szczęście ruch samochodów nie był zbyt duży.
W Słońsku obraliśmy żółty "szlak derkacza" (a wg naszej mapy po prostu Wał Wschodni), którym dojechaliśmy do końca Parku Narodowego. Następnie wałem za Boguszyniec, gdzie przejechaliśmy przez most i wróciliśmy na płn stronę Warty. Ze Świerkocina przez Pyrzany na chatę.
Na koniec rozbolało mnie kolano.
Spostrzeżenie: Brooks w terenie nagle zmienia się w siodło z kamienia. Poobijana jakaś jeste.
Widzieliśmy dużo ptaszorów a "Ujście Warty" jest bardzo urokliwe i na pewno tu wrócimy. Jak zauważył Bart - w jednym miejscu można spędzić cały dzień siedząc i obserwując. A do tego, jak się ma fajny sprzęt to już całkiem nie trzeba niczego więcej. (A wcześniej mówił: co tam można robić przez 3 dni?! :p)
Po płd stronie Warty zdecydowanie większy ruch człowieczy. Denerwowali nas ludzie w samochodach, co se safari urządzili - i to w parku narodowym - kto to widział!
Na jednej z wież widokowych zauważyliśmy uwite gniazdo i złożone w nim jaja. Szybciutko się usunęliśmy.
Majówka udana! :)
Najpierw zahaczyliśmy o park z rzeźbami wynalazków cywilizacji (m.in. roweru) oraz różnych innych (np. strachów dróg polskich). A następnie prosto do Parku Narodowego "Ujście Warty" zachwycać się fauną i florą.
Pogoda nam dopisała, mimo chłodnego i mocnego wiatru. Było bardzo słonecznie, co dodało uroku widokom.
Zrobiliśmy pętlę: z Witnicy na południe czarnym szlakiem, później w prawo w "Żółtą Drogę", z której po lekkim zbłądzeniu skręciliśmy na Północny Wał Warty i nim dojechaliśmy do Kostrzyna. Tam przejechaliśmy na południową stronę Warty i drogą krajową 22 jechaliśmy aż do Słońska. Wiało nudą. Na szczęście ruch samochodów nie był zbyt duży.
W Słońsku obraliśmy żółty "szlak derkacza" (a wg naszej mapy po prostu Wał Wschodni), którym dojechaliśmy do końca Parku Narodowego. Następnie wałem za Boguszyniec, gdzie przejechaliśmy przez most i wróciliśmy na płn stronę Warty. Ze Świerkocina przez Pyrzany na chatę.
Na koniec rozbolało mnie kolano.
Spostrzeżenie: Brooks w terenie nagle zmienia się w siodło z kamienia. Poobijana jakaś jeste.
Widzieliśmy dużo ptaszorów a "Ujście Warty" jest bardzo urokliwe i na pewno tu wrócimy. Jak zauważył Bart - w jednym miejscu można spędzić cały dzień siedząc i obserwując. A do tego, jak się ma fajny sprzęt to już całkiem nie trzeba niczego więcej. (A wcześniej mówił: co tam można robić przez 3 dni?! :p)
Po płd stronie Warty zdecydowanie większy ruch człowieczy. Denerwowali nas ludzie w samochodach, co se safari urządzili - i to w parku narodowym - kto to widział!
Na jednej z wież widokowych zauważyliśmy uwite gniazdo i złożone w nim jaja. Szybciutko się usunęliśmy.
Majówka udana! :)
teleport
Piątek, 2 maja 2014 | dodano:05.05.2014 Kategoria z sakwami
- DST: 14.23km
- Czas: 01:02
- VAVG 13.77km/h
- VMAX 22.88km/h
- Aktywność: Jazda na rowerze
Nie wiem ile stopni było w nocy, ale byliśmy na maksa przemarznięci. Bardzo mało spaliśmy, więc gdy zbliżał się wschód i zrobiło się cieplej, momentalnie zasnęliśmy. A niedługo później zaczęło lać. Lało i lało i nie zapowiadało się, że przestanie.
Ugotowaliśmy śniadanie (plus dużego przedsionka) i zdecydowaliśmy, że wsiadamy w pociąg, bo przy takiej pogodzie nie ma co się katować.
Po złożeniu namiotu w deszczu miałam tak przemarznięte ręce, że długo musiałam je ogrzewać nad kuchenką, żeby odzyskać czucie. Horror!
Na szczęście do najbliższej stacji mieliśmy mniej niż 5km. W oczekiwaniu na pociąg zmotaliśmy sobie nocleg pod dachem, żeby się wygrzać i wysuszyć. (Ale mieliśmy fuksa!) Szynobusem dotarliśmy do Witnicy - tam, gdzie wstępnie planowałam zacząć majówkę. Nasza noclegownia w lesie, daleko od centrum miasta, ale przecież nie o bliskość miasta nam chodzi.
Ugotowaliśmy śniadanie (plus dużego przedsionka) i zdecydowaliśmy, że wsiadamy w pociąg, bo przy takiej pogodzie nie ma co się katować.
Po złożeniu namiotu w deszczu miałam tak przemarznięte ręce, że długo musiałam je ogrzewać nad kuchenką, żeby odzyskać czucie. Horror!
Na szczęście do najbliższej stacji mieliśmy mniej niż 5km. W oczekiwaniu na pociąg zmotaliśmy sobie nocleg pod dachem, żeby się wygrzać i wysuszyć. (Ale mieliśmy fuksa!) Szynobusem dotarliśmy do Witnicy - tam, gdzie wstępnie planowałam zacząć majówkę. Nasza noclegownia w lesie, daleko od centrum miasta, ale przecież nie o bliskość miasta nam chodzi.
Jezioro Łobacz - ujście Noteci
Czwartek, 1 maja 2014 | dodano:05.05.2014 Kategoria z sakwami
- DST: 80.16km
- Czas: 05:10
- VAVG 15.51km/h
- VMAX 36.08km/h
- Aktywność: Jazda na rowerze
Ubiegłej nocy było zimno (ale dopiero tej nocy będzie bardzo źle).
Po kawie nad Łobaczem ruszyliśmy. Do Drezdenka wiało prosto w twarz. Później już nie:)
Przejechaliśmy przez kawałek Puszczy Noteckiej, koło Jezior Gościmskich, w większości dzikich. Wszędzie wędkarze! Do tego łypali na nas zawistnym wzrokiem, kiedy zbliżaliśmy się do tafli jeziora. Głupie ludzie!
Noclegownia nad samą Notecią, tuż przy jej ujściu do Warty. Piękna miejscówka zdobyta po ponad godzinnym oczekiwaniu na odjazd wędkarzy.
Po kawie nad Łobaczem ruszyliśmy. Do Drezdenka wiało prosto w twarz. Później już nie:)
Przejechaliśmy przez kawałek Puszczy Noteckiej, koło Jezior Gościmskich, w większości dzikich. Wszędzie wędkarze! Do tego łypali na nas zawistnym wzrokiem, kiedy zbliżaliśmy się do tafli jeziora. Głupie ludzie!
Noclegownia nad samą Notecią, tuż przy jej ujściu do Warty. Piękna miejscówka zdobyta po ponad godzinnym oczekiwaniu na odjazd wędkarzy.